Dom z fabryki w nowym wydaniu. Powrót do wielkiej płyty przed nami?
Budynki z prefabrykatów nie cieszą się w naszym kraju dobrą opinią, ponieważ kojarzą się z osiedlami z wielkiej płyty, które lata świetności mają dawno za sobą. Na rynku pojawiają się jednak głosy, że ta technologia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Dlaczego właśnie w tym momencie wieszczy się jej powrót? Odpowiedź jest zaskakująco prosta – prefabrykacja stoi dziś na dużo wyższym poziomie, dzięki czemu budownictwo mieszkaniowe może być estetyczne, praktyczne, ekonomiczne i przede wszystkim ekologiczne.
Domy z prefabrykatów to nic nowego. Korzenie systemu wielkopłytowego sięgają dwudziestolecia międzywojennego, Karty Ateńskiej z 1933 roku i koncepcji francuskiego architekta i urbanisty Le Corbusiera. Czasy rozkwitu tej metody nastały tuż po wojnie, kiedy umęczona Europa zaczęła budować bloki z wielkiej płyty, aby podźwignąć z ruiny miasta i zapewnić dach nad głową milionom ludzi migrującym do nich za pracą. W Polsce, w mocno odbiegającej od zachodnich standardów formie, konstrukcje z wielkiej płyty na masową skalę budowane były przez i dla robotników od lat 50-tych. Te „sypialnie” wielkich dzielnic przemysłowych rosły w siłę aż do lat 70-tych, gdy ich popularność osiągnęła apogeum i gdy obok autobusu marki Ikarus stały się symbolem epoki Gierka.
Co ciekawe, po upływie kilkudziesięciu lat stan techniczny budynków, których żywotność oceniano na 50-70 lat, jest nadal bardzo dobry. Potwierdziły to badania przeprowadzane od 2016 r. przez Instytut Techniki Budowlanej, który na zlecenie Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju (kiedyś Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa), sprawdził kondycję ponad 300 takich obiektów. Eksperci sądzą, że po termomodernizacji, konstrukcje te mogą posłużyć jeszcze przez długi czas. Jak widać tania i szybka w zastosowaniu technologia nie tylko rozwiązała problemy, które pojawiły się w trudnych powojennych czasach, ale zdała egzamin dojrzałości, znacznie przekraczając pokładane w niej nadzieje.
O czym przeczytasz w tym artykule?
Co dalej z prefabrykatami?
Czy budownictwo oparte na prefabrykatach będzie również odpowiedzią na problemy, które pojawią się w związku z pandemią Covid-19? Trudno powiedzieć. Szybkość stawiania budynków oraz mniejsze zapotrzebowanie na pracę, niż w przypadku technologii tradycyjnych opartych na cegłach i bloczkach, pozwala na znaczące obniżenie kosztów budowy. Z drugiej strony, rynek pracy po recesji spowodowanej pandemią powinien być łatwiejszy dla pracodawców, którzy będą mieli mniejszy problem ze znalezieniem pracowników i presja kosztów pracy nie będzie już tak wielka. Analitycy jednak nadal nie wiedzą, jak dokładnie zachowa się światowa gospodarka i co w związku z tym, będzie można zaobserwować również w budownictwie.
Pewne, jest jednak że niezależnie od pandemii, w naszym kraju nadal brakuje mieszkań. Według raportu o stanie mieszkalnictwa zaprezentowanym przez Ministerstwo Rozwoju w marcu 2020 r. deficyt wynosi około 650 tys. lokali. Z kolei w 2018 r. HRE Think Tank w raporcie „Ile mieszkań brakuje w Polsce?” sporządzonym pod patronatem UN Global Compact Network Poland oceniał tę liczbę na 2,1 mln. Pewne jest zatem, że nawet jeśli pandemia spowolni tempo rozwoju gospodarki, to te brakujące mieszkania, tak czy inaczej, kiedyś będzie trzeba wybudować. I tu z pomocą może przyjść technologia oparta na prefabrykatach, która pomoże zrobić to szybciej, taniej, czyli bardziej ekonomicznie.
Czas zielonej rewolucji
Pieniądze jednak to nie wszystko i poza ekonomią, coraz ważniejsza jest również ekologia. Jak podają analitycy GUS, w 2019 roku oddano do użytkowania w budynkach z prefabrykatów blisko 10,8 tysięcy mieszkań. Deweloperzy coraz chętniej posiłkują się tą technologią, szczególnie, że doskonale sprawdza się ona w budownictwie energooszczędnym czy pasywnym, na które nastawieni są współcześni klienci. To właśnie w eko budynkach wyjątkowo liczą się szczelność i parametry przenikania ciepła, które prościej zachować, gdy gotowe elementy powstają pod ścisłym nadzorem technicznym. A ten łatwiej sprawować w fabrykach prefabrykatów, niż na placach budów rozsianych po całym kraju. Aspekt ekologiczny stanie się jeszcze ważniejszy, gdy w 2021 wejdzie w życie rozporządzenie WT2021, które ma za zadanie przekształcić polskie domy w obiekty pasywne lub energooszczędne. Już od stycznia 2021 r. roczne maksymalne zapotrzebowania budynku na nieodnawialną energię pierwotną zużywaną do ogrzewania, wentylacji, chłodzenia, przygotowania ciepłej wody lub oświetlenia, będzie musiało być aż o 26% niższe niż do tej pory. Zmniejszeniu będzie też musiał ulec współczynnik przenikania ciepła dla ścian zewnętrznych. Tańsza, szybsza, łatwiejsza w montażu i kontroli technologia, będzie wtedy jak znalazł. I być może do 60 tys. budynków z wielkiej płyty, które istnieją w Polsce od dekad, dołączą kolejne – tym razem jednak jeszcze bardziej eko.